Nasze maszyny, a w tle stawik przy Centrum Singltrek.

Temperatura coraz wyższa, zieleń coraz głębsza, więc wybieramy się w góry. Celem jest Singltrek pod Smrkem i jego nowe trasy. Dla części z nas jest to debiut, dla innych ponowna wizyta (dawno temu), ale na nie zjeżdżonych dotąd ścieżkach. Nie udało nam się zaliczyć wszystkich tras, bo pozostały nam do objechania polskie odcinki, ale może jeszcze po nie kiedyś wrócimy. Tymczasem, postaram się dość obiektywnie przedstawić moje subiektywne odczucia na temat tego co „zwiedziliśmy” :)

Trasy są bardzo dobrze przygotowane – nie ma niespodzianek w postaci drzew, ostrych kamieni i większych niebezpieczeństw jak urwiska skalne, czy bardzo ciasne przejazdy. Dla niektórych będzie to zaleta, dla innych wada, bo po przejechaniu kilkunastu kilometrów, można mieć wrażenie, że „to już było”. Nie da się jednak ukryć, że w zbudowanie tras włożono niemało pracy.

Zróżnicowanie poziomów trudności ścieżek polega w dużym stopniu na ich profilu. Czarny szlak nie wymaga znacznie większych umiejętności niż niebieski, a pomiędzy czerwonym nawet ciężko dostrzec różnice.

Ścieżki przebiegają głównie w lesie, więc miłośnicy krajobrazów, a ja do takich siebie zaliczam, nie będą mieli wielu okazji, aby zawiesić na czymś oko. Zresztą nie ma się co dziwić, bo nie takim celom służy ten single track.

Wszystkie drogi prowadzą do Singltrek Centrum. To miejsce, gdzie spotykają się rowerzyści ze wszystkich tras. Klimatu dodaje sąsiadujący stawik, sklepik o charakterze rowerowym i lane piwko :)

Galeria