18 Статьи
Marek
Na początku był różowy Pelikan, zdarte brody, nosy, kolana i łokcie. Później komunijny BMX od Rometa, skrzypiące pedały, pogubione kulki łożysk, połamane ośki i popękane konusy.
Pierwszym góralem, a zarazem rowerem, który przetrwał w oryginale do dziś był (jest) Giant na shimano sisach. To na nim zdobyłem pierwszą górę - Ślężę.
Jednak w prawdziwą przygodę z jazdą górską wjechałem razem z osiągnięciem pełnoletności na moim Czarno-czerwonym Koniu, czyli rowerze Wheller ProRide 900 z amortyzowanym sztućcem :) Do dziś podlega on stałej modernizacji, w efekcie której, z oryginału została już tylko rama, sztyca i przednie koło.
Jednak i na niego przyszedł czas, a raczej brak czasu na likwidowanie długu technologicznego i wymianę starych gratów. Po wielu miesiącach doktoryzowania się z aktualnych rozwiązań, wybór padł na Giant'a Trance'a. Pozostało tylko znaleźć odpowiedni model w odpowiedniej cenie.
W wolnych chwilach jeżdżę na rowerze. Kiedy nie jeżdżę na rowerze, myślę o tym gdzie pojeżdzę na rowerze.